Auta od lat 90 zaczęły poważnie obrastać w elektronikę, pojawiły się pierwsze komputery silnika, elektronika ustawiała wiele parametrów silnika. Pojazdy sprzed wielu lat nie potrzebowały elektroniki i jeździły, a niektóre do tej pory jeżdżą.
Usterka auta? Serwis naprawi z pomocą kabla i laptopa
Nowoczesne auta są nafaszerowane czujnikami na bieżąco zbierających dane na temat stanu technicznego pojazdu. Jadąc na diagnostykę serwisant podłącza komputer pod auto i już wie, co jest zepsute i co wymaga wymiany. Zdarza się jednak, że to właśnie oprogramowanie ulega usterce i choć mechanicznie auto jest sprawne, to nie pracuje w pełni poprawnie. Dlatego naprawy mogą czasami przypominać proste wgranie nowego oprogramowania, które naprawi wszelkie usterki.
Nie mniej wielu ludzi perspektywa awarii zniechęca do posiadania własnych czterech kółek i decydują się np. na popularny w ostatnich czasach wynajem długoterminowy.
Elektronika w służbie kierowcy
Choć faktycznie im więcej elektroniki samochodowej tym więcej podzespołów do zepsucia, to trzeba przyznać, że jest ona wyjątkowo pomocna. Nowoczesne auta są znacznie bezpieczniejsze od tych starych. Nad bezpieczeństwem kierowcy i pasażera ciągle czuwa wiele systemów takich jak ABS , ESP, ASR, CDS, DSR i wiele, wiele innych. Zmniejszają one prawdopodobieństwo poślizgu, umożliwiają bezpieczniejszą jazdę. Dlatego elektronika jest potrzebna, nawet jeśli serwis będzie nas więcej kosztować.
Najmniej awaryjne
Na podstawie „Rankingu awaryjności samochodów według polskich mechaników”, marka ProfiAuto przygotowała tematyczny ranking najmniej awaryjnych samochodów wyłącznie pod względem układu elektrycznego.
Nie ma dużego zaskoczenia. Najlepsze oceny otrzymały auta marek niemieckich i japońskich. Liderzy to Toyota Yaris II, Honda Civic VIII i Audi A4 (B5). Najgorsze okazały się francuzy, takie jak Renault Scénic III, Laguna II, Megane II i III czy Peugeot 307.